Jak prowadzić warsztaty, żeby naprawdę usłyszeć i zaangażować jego uczestników?

Warsztat to coś więcej niż spotkanie z agendą i post-itami. To przestrzeń, w której rodzi się prawdziwe zrozumienie — zarówno między nami a klientem, jak i w samej grupie. Umiejętność prowadzenia warsztatów jest dziś kluczowa nie tylko dla PM-ów czy UX-ów, ale także dla developerów. Dlaczego? Bo dopiero, kiedy naprawdę rozumiemy wizję klienta i potrafimy spojrzeć szerzej niż przez pryzmat kodu, możemy budować rozwiązania, które mają sens i realną wartość.

Michał Kania, nasz Senior Product Manager, pokazał nam, jak w praktyce wygląda taka zmiana perspektywy. Udowodnił, że warsztat to nie sztywny format, ale sposób myślenia i umiejętność dostosowania się do tego, co dzieje się w danym momencie.

Na rozgrzewkę Michał zabrał nas w świat komunikacji i facylitacji — czyli sztuki prowadzenia grupy w taki sposób, żeby wszyscy rzeczywiście się rozumieli. Uświadomił nam, jak często wpadamy w pułapkę „wspólnego języka”, który wcale nie oznacza wspólnego myślenia. Bo choć używamy tych samych słów, w głowie każdego z nas mogą kryć się zupełnie inne obrazy. Rolą prowadzącego jest więc zbudowanie mostu — dopilnowanie, żeby wszyscy, niezależnie od roli czy perspektywy, patrzyli w tym samym kierunku i mieli taką samą wizję celu. Bez względu na to, czy mówimy o sukcesie projektu, czy o drodze, która nas do niego prowadzi.

Michał zdradził nam też swoje sprawdzone triki: jak zadawać pytania, które wydobywają prawdziwe potrzeby, jak przełamać nieśmiałość uczestników i sprawić, żeby bez oporów wychodzili do tablicy. Dzięki temu zamiast biernej grupy dostajemy zaangażowany zespół, gotowy do wspólnego działania.

Po tej teoretycznej rozgrzewce przyszedł czas na praktykę — i to od razu na głęboką wodę. Michał przygotował wymagające ćwiczenie: podzielił nas na pary (Product Manager i „klient”) i kazał zebrać wymagania podczas warsztatu. Brzmi prosto? Nic bardziej mylnego. Każdy „klient” był wcześniej specjalnie przeszkolony przez Michała i miał jeden cel: maksymalnie utrudnić nam zadanie. Zbaczał z tematu, gubił wątki, wrzucał dygresje 🫣 Ćwiczenie było pełne frustracji, nieoczekiwanych zakrętów i małych zwycięstw — dokładnie tak, jak prawdziwe warsztaty z klientem.

Na koniec usiedliśmy razem, żeby podsumować wszystko, co się wydarzyło. To był kluczowy moment: każdy miał przestrzeń, żeby opowiedzieć o swoich trudnościach, zaskoczeniach i drobnych sukcesach. Dopiero wtedy Michał połączył wszystkie kropki i pokazał, jak ten cały proces — od teorii, przez praktykę, aż po refleksję — idealnie wpisuje się w Cykl Kolba. Bo najlepsza nauka to nie słuchanie wykładów, ale działanie, eksperymentowanie i wyciąganie wniosków z własnych błędów.

Najważniejszy wniosek? Warsztat to żywy proces, pełen niespodzianek, w którym trzeba umieć improwizować i dostosowywać się do sytuacji. Dzięki Michałowi dostaliśmy solidną dawkę praktyki w kontrolowanym, ale wymagającym chaosie — oraz mnóstwo inspiracji, które na pewno przydadzą się w naszej codziennej pracy.